Hejka Kochani!
Mam do Was bardzo ważną sprawę! Jest taki świetny blog, na którym jego autorka pisze odjazdowe opowiadania! Jestem w nich zakochana! *.* Pewnie Wam też się on spodoba. ;) Więc odwiedzajcie go i czytajcie. :)
ZAPRASZAM!
http://good-or-bad-world.blogspot.com/
muzyka
poniedziałek, 16 marca 2015
niedziela, 1 marca 2015
Rozdział 3
Wysiadłam z autobusu, lecz nie przed domem mojej przyjaciółki. Wysiadłam na przystanku przed parkiem. Postanowiłam, że za nim do niej pojadę to powinnam ochłonąć. Puściłam Lorda ze smyczy i poszłam przed siebie myśląc nad tym co się dziś stało. Starałam wszystko sobie wytłumaczyć i zrozumieć co się stało. Usiadłam zdeterminowana na ławce. Poczułam, że po policzkach płynął mi łzy. Starałam się uspokoić, ale wszystko na marne, bo znowu poczułam wielki przypływ smutku mnie przytłacza. Nagle poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Podniosłam głowę i zobaczyłam za załzawionych oczu wysoką postać. Przetarłam oczy i ujrzałam przed sobą chłopaka, ale to nie byle jakiego. To był Daniel.
-Co się stało? - zapytał mnie siadając obok.
Prze dłuższą chwilę zastanawiałam się co powiedzieć.
-To zbyt długa historia...i nie wiem czy bym chciała komuś obcemu o niej opowiadać...-odpowiedziałam niepewnym głosem.
Znałam się z Danielem, ale tylko z widzenia. Nigdy z nim nie rozmawiałam, aż do teraz. Tak wiem to głupie zakochać się w kimś kogo się wcale nie zna, ale jakoś tak wyszło.
-To może przyszła pora, żeby się poznać - uśmiechną się do mnie.
-Może... - odwzajemniłam uśmiech.
-Jestem Daniel Lee, miło mi Cię poznać. - przywitał się ze mną z dużym uśmiechem i podnosząc rękę w moją stronę na przywitanie.
-Nazywam się Lucy. Lucy James. - podałam mu rękę.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Masz psa? - zapytał mnie.
-Tak, skąd ty to...?
Pokazał na smycz, która trzymałam w ręce. Przypomniałam sobie o moim czworonożnym przyjacielu.
-Lord! - wrzasnęłam wstając z ławki i oglądając się do o koła siebie. Nigdzie go nie było.
Poczułam znowu dotyk ręki na moim ramieniu, ale teraz wiedziałam czyj.
-Gdzie on jest?! - zaczęłam płakać i nie wiedząc czemu przytuliłam się do wysokiego bruneta. On zamiast mnie odepchnąć, to mnie przytulił i zaczął głaskać mnie po głowie.
-Na pewno gdzieś tu musi być. Nie mógł daleko odejść. - zaczął mnie uspokajać - Pomogę ci go szukać. Chodźmy!
Wziął mnie za rękę i zaczął nawoływać mojego psa po imieniu, a ja razem z nim. O niczym innym nie myślałam oprócz tego, żeby mój czworonożny przyjaciel się znalazł. Nie mogłabym sobie wyobrazić życia bez niego, że zostałabym sama, bez nikogo.
Szukaliśmy jakieś 15 minut, albo i dłużej. Już myślałam, że Lord uciekł ode mnie, aż nagle usłyszałam znajomy głos. obróciłam się i zobaczyłam mojego przyjaciela, który biegł w moją stronę wesoło szczekając i merdając ogonem. Zaczęłam biec, żeby go jak najmocniej przytulić. Daniel zdziwiony obrócił się i zobaczył mnie i Lorda szczęśliwych, że się wreszcie znaleźliśmy. Podszedł do nas i nic nie mówił tylko się uśmiechał.
-Gdzieś ty był mały?! Wiesz jak ja się o ciebie martwiłam?! Myślałam, że znowu kogoś straciłam! - mówiłam do Lorda, a on lizał mnie po twarzy ze szczęścia.
-Straciłaś kogoś? - zapytał zdziwionym głosem brunet.
Zastanowiłam się czy mu powiedzieć czy nie.
-Wolałabym o tym nie mówić....teraz...
Daniel nic nie odpowiedział tylko patrzył się na mnie swoimi czarnymi oczami.
-Ale pamiętaj nie jesteśmy już dla siebie obcymi. - mrugnął do mnie.
-Pamiętam. - uśmiechnęłam się.
Poczułam nagle jak telefon mi wibruje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam, że Spenc się próbuje do mnie dodzwonić. Przypomniałam sobie, że miałam do niej pojechać. Odrzuciłam połączenie i wysłałam jej SMS-a, że już jadę.
-Przepraszam, ale muszę już iść.
-No dobrze...- zasmucił się brunet - Ale zobaczymy się jeszcze?
-Na pewno w szkole po wakacjach.
-A poza szkołą? W te wakacje?
-Może...
Zapięłam Lordowi smycz i poszłam w stronę przystanku. Pomachałam Danielowi na pożegnanie.
Kiedy przyszłam na przystanek mój autobus nadjeżdżał. Wsiadłam do niego i usiadłam na samym końcu. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że było to Daniel, chłopak w którym skrycie się podkochiwałam.
-Co się stało? - zapytał mnie siadając obok.
Prze dłuższą chwilę zastanawiałam się co powiedzieć.
-To zbyt długa historia...i nie wiem czy bym chciała komuś obcemu o niej opowiadać...-odpowiedziałam niepewnym głosem.
Znałam się z Danielem, ale tylko z widzenia. Nigdy z nim nie rozmawiałam, aż do teraz. Tak wiem to głupie zakochać się w kimś kogo się wcale nie zna, ale jakoś tak wyszło.
-To może przyszła pora, żeby się poznać - uśmiechną się do mnie.
-Może... - odwzajemniłam uśmiech.
-Jestem Daniel Lee, miło mi Cię poznać. - przywitał się ze mną z dużym uśmiechem i podnosząc rękę w moją stronę na przywitanie.
-Nazywam się Lucy. Lucy James. - podałam mu rękę.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Masz psa? - zapytał mnie.
-Tak, skąd ty to...?
Pokazał na smycz, która trzymałam w ręce. Przypomniałam sobie o moim czworonożnym przyjacielu.
-Lord! - wrzasnęłam wstając z ławki i oglądając się do o koła siebie. Nigdzie go nie było.
Poczułam znowu dotyk ręki na moim ramieniu, ale teraz wiedziałam czyj.
-Gdzie on jest?! - zaczęłam płakać i nie wiedząc czemu przytuliłam się do wysokiego bruneta. On zamiast mnie odepchnąć, to mnie przytulił i zaczął głaskać mnie po głowie.
-Na pewno gdzieś tu musi być. Nie mógł daleko odejść. - zaczął mnie uspokajać - Pomogę ci go szukać. Chodźmy!
Wziął mnie za rękę i zaczął nawoływać mojego psa po imieniu, a ja razem z nim. O niczym innym nie myślałam oprócz tego, żeby mój czworonożny przyjaciel się znalazł. Nie mogłabym sobie wyobrazić życia bez niego, że zostałabym sama, bez nikogo.
Szukaliśmy jakieś 15 minut, albo i dłużej. Już myślałam, że Lord uciekł ode mnie, aż nagle usłyszałam znajomy głos. obróciłam się i zobaczyłam mojego przyjaciela, który biegł w moją stronę wesoło szczekając i merdając ogonem. Zaczęłam biec, żeby go jak najmocniej przytulić. Daniel zdziwiony obrócił się i zobaczył mnie i Lorda szczęśliwych, że się wreszcie znaleźliśmy. Podszedł do nas i nic nie mówił tylko się uśmiechał.
-Gdzieś ty był mały?! Wiesz jak ja się o ciebie martwiłam?! Myślałam, że znowu kogoś straciłam! - mówiłam do Lorda, a on lizał mnie po twarzy ze szczęścia.
-Straciłaś kogoś? - zapytał zdziwionym głosem brunet.
Zastanowiłam się czy mu powiedzieć czy nie.
-Wolałabym o tym nie mówić....teraz...
Daniel nic nie odpowiedział tylko patrzył się na mnie swoimi czarnymi oczami.
-Ale pamiętaj nie jesteśmy już dla siebie obcymi. - mrugnął do mnie.
-Pamiętam. - uśmiechnęłam się.
Poczułam nagle jak telefon mi wibruje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam, że Spenc się próbuje do mnie dodzwonić. Przypomniałam sobie, że miałam do niej pojechać. Odrzuciłam połączenie i wysłałam jej SMS-a, że już jadę.
-Przepraszam, ale muszę już iść.
-No dobrze...- zasmucił się brunet - Ale zobaczymy się jeszcze?
-Na pewno w szkole po wakacjach.
-A poza szkołą? W te wakacje?
-Może...
Zapięłam Lordowi smycz i poszłam w stronę przystanku. Pomachałam Danielowi na pożegnanie.
Kiedy przyszłam na przystanek mój autobus nadjeżdżał. Wsiadłam do niego i usiadłam na samym końcu. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że było to Daniel, chłopak w którym skrycie się podkochiwałam.
Podobało się? Zostaw komentarz, bo to motywuje do tego, żebym pisała i dzięki temu wiem, że wam się podoba i chcecie ciąg dalszy.
Starałam się, żeby ten rozdział był trochę dłuższy i mam nadzieję, że mi się udało.
Chcę was jeszcze raz przeprosić że nie wstawiam tak często tych opowiadań i robię tak wielkie odstępy czasowe między rozdziałami, ale musicie mnie rozumieć...szkoła, a zwłaszcza że za miesiąc piszę test 6-klasisty to jest 2 razy więcej nauki i do tego jeszcze próbne sprawdziany. Więc przepraszam, ale postaram się poprawić i to jakoś pogodzić.
xoxo
Subskrybuj:
Posty (Atom)